Maksymiuk Kuba
Słońce
Gdyby słońce mogło mówić
Swoją mową ludzi nudzić
Co by rzekło ziemskiej masie?
Co przeżyło w swojej trasie?
Czemu milczy z wysokości?
Ziemię parzy w swojej złości
Na nią patrzy bez ustanku
Już zaczyna o poranku
Wciąż bez przerwy obserwuje
Promieniami grunty kuje
Czy to łatwe jest dla słońca?
Patrzeć na nas tak bez końca
Gdyby słońce mogło mówić
Swoją mową ludzi nudzić
Czy by rzekło choć dwa słowa?
Czy potrzebna jest mu mowa?
Pan Żaba
Hen gdzieś w lesie
Niebywała pieśń się niesie.
Że pan Żaba zieloniutki
Skrzek pilnuje okrąglutki.
Chytry sum usłyszał wieść
I pożądał trochę zjeść.
W noc opuścił głębię wody
Skoro tylko wieczór młody.
piącą żabę już ominął,
Wokół skrzeku się owinął
Gdy go wielka czapla łapie!
Na nic wodą z skrzeli chłapie.
Leci, w dziobie jej wciąż skacze,
Próżno jej pod skrzydło płacze.
A z tej bajki morał krótki
Kiedyś zwrócą tobie smutki.
Sens
Dlaczego żyjemy?
Co jest życia mego smakiem?
Dlaczego naszą nić snujemy?
Co jest duszy mojej znakiem?
Po co dech za tchem ciągamy?
Jak ogarnąć świata znoje?
Po co życia łez zaznamy?
Jak ogarnąć myśli twoje?
O czym szumi brzoza
Wielka brzoza stoi w lesie
konarami w niebo pnie się
Białą korą wokół świeci
Czarny kruk już nad nią leci
A z gałęzi zwisa lina
Pod nią leży butla wina
Martwa postać się kołysze
Słów już jego nie usłyszę
Wciąż na głowie trzyma czapkę
Wiatr nie porwał karą szmatkę
Obok butli, na wpół pustej
Klęczy mąż o twarzy smutnej
W ręku trzyma strzelbę starą
Nie pociesza się już wiarą
Już z kieszeni nóż wyciąga
Już nad głową ziomka ciąga
Gdy zza drzewa wróg wychodzi
Obłok dymu, huk zachodzi
Pada na twarz chłopak młody
Dusza jego czuje chłody
Wstaje wśród niebiańskiej mowy
Bratu rękę daje, na znak zgody
I tak zawsze już po śmierci
Stoją razem bez pamięci...
O jesieni
Jesień w figlach skryta
Dniem i nocą wciąż przemyka
Chwyta liście w piękne kiście
Tafle wody gładzi szkliście
Razem z wiatrem podróżuje
Zimny grymas nam maluje
Jesień łapie w swe objęcia
Rycząc głośno swe zaklęciami
Prędko jednak pędzi dalej
Wciąż w podróży wiecznej, stałej...
Czekam życia mego końca
Na szachownicy ruszam gońca
Cios za ciosem wciąż przyjmuję
Pionka wieżą już blokuję
Co dzień wstaję
Trwam w bezmiarze
Podstęp gońców się okaże
Niby góra staję w walce
Hetman przesypuje w miarce
Ostatni raz zamykam oczy
Koń w królewskiej krtani ostrze