Kołodziejska Joanna

„SZCZĘŚCIE”
Wszystko co mam to szczęście,
nie mam nic więcej.
Po mimo to, pragnę od życia więcej i więcej.
Może to sprawia, że walczę o swoje prawdziwe wnętrze.
Jedyne czego chcę, to szczęście.
Ono ucieka mi, a ja biegnę i biegnę.
Po mimo wielu łez, szczęście nie zatrzyma się,
więc biegnę, może jednak uda się.
Szukałam miłości już sama nie wiem gdzie,
aż w końcu znalazłam ją we śnie.
Do póki moje serce bije,
będę żyć aby kochać,
kochać aby żyć.

„PRZYJACIÓŁKO”
Zawsze jesteś blisko,
Przez to kocham Cię jedwabisko.
Czasem mamy chwile złe,
ale razem nie poddamy się.
Dzień czy noc ?
To nie obchodzi mnie,
wiem, że zawsze wesprę Cię.
Kilometrów stosy dzielą nas,
po mimo to przejdę dla Ciebie ciemny las,
z chodnika skoczę,
nigdy z drogi nie zboczę.
Cel wyznaczony mam,
zawsze szczęście Ci dam.

„ANIELSKIE RĘCE”
Spotkałam Cię,
myślałam że to tylko sen.
Za rękę wzięłaś mnie,
anielskimi dłońmi uspokoiłaś,
matczynym sercem obdarzyłaś,
pokazałaś lepszy świat,
nauczyłaś ile człowiek jest wart.
Dzień czy noc zawsze będę na wezwanie twe.
Po mimo przeszkód nie ugnę się.
Pomocą zawsze służyłaś,
jak matka czasem ochrzaniłaś.
Uśmiech twój szczery, radosny,
skrywa piękno twojego wnętrza.
Nie wiem co  jeszcze w życiu spotka nas.
Piasek przez palce płynie jak czas.
W rękawie życia kryje się as
i mówi że kocham Was...

„JĘZYK POLSKI”
Język polski spoko był.
Z Panią Ulą wszystko łapaliśmy w mig.
Książek stosy czytaliśmy
i z nią wrażeniami się dzieliliśmy.
Teraz wszystko się odmieni,
końca nadszedł czas
nowa szkoła powita nas.
Tęsknić będziemy nie raz,
mamy nadzieję, że Ona w sercu pozostawi nas.
Czasem były chwile złe,
tego nie da ukryć się,
po mimo to zawsze była szczęśliwa
i chyba nas lubiła.
Szczera, wyrozumiała,  prawdziwa,
w potrzebie zawsze pomocą służyła.

„WSPOMNIENIA”
Nawet nie wiesz jak tęsknię,
to chyba jest chore.
W dzień tylko płaczę,
a w nocy się boję.
Moje wspomnienia gwiazdami na niebie,
zawszę będą pamiętały Ciebie.
Teraz siedzę na ławce
i patrzę wspomnienia.
We śnie mogę Cię tylko zobaczyć.
Czas zabrał mi Cię bez powrotnie,
pomaga mi tylko jedna myślę,
że gdzieś tam jesteś,
blisko na skraju wspomnień.
Życie nie sprawiedliwie kaleczy nas.
Łza się kręci w oku
i zabiera bliskich w mroku.

„WIARA”
Pokaż ile jesteś wart,
ile masz sił.
pokaż siebie ludziom,
którzy nie wierzą w Ciebie.
Czasem nie wiem co myśleć mam,
ale ważna jest siła,
która jest dziś w nas.
W rytmie życia zaklęty jest czas.
Jak go wykorzystamy zależy od nas.
Nie musimy być wyżej,
by ktoś uwierzył w nas.

„PRAGNIENIA”
Serce w pół złamane,
nigdy szczerze nie było kochane.
Słowa nie mają najmniejszego znaczenia,
gdy służyły tylko do ranienia.
Prawdą i szczerymi intencjami,
można czło0wieka od zła wybawić.
Czuję ból, gdy widzę puste pragnienia,
tylko dobra droga prowadzi do spełnienia,
zła zaś do potępienia.

„BEZBRONNE SERCE”
Patrzę w Twoje piękne oczy,
widzę jak nasze życie się toczy.
Łapię Cię za rękę
i nucę naszą piękną piosenkę,
gdy spoglądam na Ciebie
czuję się jak w niebie.
Tylko przy tobie mogę pokazać prawdziwą siebie.
Spójrz na moje bezbronne serce,
złożę dziś tobie w podzięce.

„KŁÓTNIE”
Chyba już nie wytrzymam,
coś od środka rozrywa mnie.
Prze ciągłe kłótnie
ginie jakaś cząstka mnie.
Nie mam do kąt iść
moje serce już przestaje bić
z żywiołu uczuć
zostaje wypalone serce
atrament na rękach,
przypomina o miłosnych wierszach.
Szukam na niebie tamtych gwiazd
kiedyś dobrą przyszłość wróżyły nam.
Teraz pytam się świata
gdzie są ludzie,
którzy dla miłości
chcieli na oślep iść.
Jednak los okrutny,
musiał zabrać mi Ciebie,
kiedy odjechałaś zabrałaś mą cząstkę duszy,
przeznaczoną dla Ciebie.

Górskie krajobrazy,
Widziane wiele razy...
Wspinam się na życiowe szczyty,
W nich jest anioł skryty.
Halnego wiatru słyszę szum,
Już się zbliża ludzi tłum.
Kręte szlaki,
Różne ścieżki.
Królewskie Rysy...
To nie powiew bryzy.
Na szczycie się spotkamy, 
Serce górom oddamy .
Odetchniemy swobodnie,
Zamkniemy oczy przelotnie.

Było, minęło.
nie powróci więcej.
Zauroczona dusza,
serce do łez porusza.
Na nic miłosne igraszki,
I tak doprowadzą do porażki.
Bezduszna dziewica,
Całuje młodzieńca lica.
Marny jego los,
Już widzi przed sobą stos.
Zraniony młodzieniec,
Zakłada goryczy wieniec.
Prosi o pomstę Boga...
Przeszyła Cie trwoga?
Nie oddawaj serca pochopnie,
Miłość przemija ulotnie...

Drogi Aniele,
dałeś mi tak wiele.
Tą malutką perełkę,
Tą miłości iskierkę.
Mały bezbronny cud,
Słodziutki jak miód.
Spokojne bicie jego serca,
Dla niego jestem jak twierdza.
Pomimo wielu przykrości,
Zawsze będzie powodem radości.
Przejdę największą burzę,
Pozostanę aniołem stróżem.
Chcę być szczęścia blisko,
Tak, by nigdy nie upadło nisko...
Bezbronnej dziecinie,
życie balansuje na linie.
Spogląda hen wysoko
I mówi - a co to ?
Anioł na jasnym niebie
Ostrzega przed cierpieniem
Nie wiedząc czemu,
Nie ufa jemu.
Na nic błagania Anioła,
I tak śmierci nie podoła.
Zaślepiona chwili blaskiem,
Ginie w potrzasku.
Zatrzymało się serca bicie,
Biedny Anioł płacze skrycie.
Nie potrafił jej uchronić,
I przed wielkim bólem bronić.
Nie chciała zrozumieć świata,
Uważała go za kata.
Łzy leciały strumieniami,
Walczyła z życiem całymi dniami.
Przedawkowane śmiecie,
Niszczą ludzi w dzisiejszym świecie.

Czasu zostało niewiele,
Ale spokojnie Aniele.
Myślami jestem przy Tobie,
Damy jakoś radę obie.
Ujmę Twą dłoń delikatnie,
Po czym uśmiechnę się ładnie.
Spojrzymy przed siebie,
poczujemy się jak w niebie.
Nastaną nowe piękne dni,
Taka przyszłość mi się śni…
Dziecię miłością obdarowane,
Zawsze będzie kochane.
Szczerość uśmiechu,
Czuć w każdym oddechu.
Spokojne spojrzenie,
Da mu ukojenie.
Piękno matczynej miłości,
Jest źródłem wiecznej radości...
Biały obłok zaścielił ziemie,
Daje radości złudne nadzieje.
Nie obiecuję Ci gór złotych,
W sercu powiewów chłodnych.
Zmarzły mi szczere uczucia,
Zachowuję sie jak rozszalała burza.
Zgasł płomień naszych marzeń,
Zdecydował o tym obrót zdarzeń.
Nie wyznam Ci miłości szczerze,
Za bardzo w przeznaczenie wierzę.
Nie rzucę się na głęboką wodę,
Bo wiem że i tak utonę.
Zbyt silne strumienie,
Odebrały mi nadzieje.
Nie chcę żyć w pośpiechu,
czerpać radość w każdym oddechu.
Nie zrozumiesz mojego pragnienia,
Jedyne co mogę to do widzenia...

Kończę z serca czystością,
Mam do czynienia z podłością.
Dopadły mnie bezsenne wieczory,
Na każdym kroku czyhają zmory.
Tak jak zbrodnia Ikara,
Dopadła mnie sprawiedliwości miara.
Dobre chwile zabrał czas,
Nie mogę odnaleźć prawdziwych nas.
Ludzie odwracają ode mnie wzrok,
Jedynym przyjacielem pozostał mrok.
Sparaliżowany wzrok na marzenia,
Nie mam już nic do stracenia.
Usta zapadły w wieczne milczenie,
Straciły do życia natchnienie.
Moje kalekie serce,
Zgubiło swą twierdzę.

„Święta”
Cały rok oczekiwane kolorowe święta,
Rozpadają się jak achillesowa pięta.
Szczere świąteczne życzenia,
Przeszły do zapomnienia.
Spadająca gwiazdka,
Świąt namiastka.
Przy wigilijnym stole,
Anioły składają aureole.
Aby zawistne uczucia,
Pogrzebała na dnie dusza.
Rodzinna moc kolęd śpiewania,
Zaprasza dzieci do prezentów otwierania.
Choinka elegancko ubrana,
Ma masę prezentów do zabrania.
Wszystkie małe pociechy,
Składają szczere życzenia i uśmiechy..

"Korepetycje"
Matematyczne zmagania,
I te wszystkie zadania.
Wielu ich nie rozumie,
I pewnie nigdy nie opanuje.
Wszystko pięknie i ładnie wyliczamy,
Lecz na sprawdzianach jak zwykle problem mamy.
Przypomniała mi się pewna historyjka,
Jak Muchomorek gonił Żwirka.
A zaczęło się od tego,
Że jeden miał zbyt duże ego.
Muchomorek udzielał korepetycji,
Niestety Żwirkowi brakowało ambicji.
Lekcja za lekcją mija,
Końca już dobija.
Muchomorek opowiada, cóż to za dziedzina,
Nagle Żwirkowi blednie mina.
I mówiąc tak na wstępie,
Nie wiedząc, co to będzie:
-Drogi mój kolego 
Mam już dosyć tego!
To całe dodawanie i odejmowanie...
Na nic dziś tu moje staranie.
Nie zrozumiem matematyki,
Nie dla mnie wasze triki.
Gdy zaczynasz mówić o paraboli,
Na samą myśl mnie głowa boli.
I ten zbiór wartości,
Przez niego same mdłości.
Nie wspominając już o ciągu geometrycznym,
Jest on dla mnie wyjściem tragicznym.
Najlepsze są logarytmy,
Wprowadzają mnie w taneczne rytmy.
I chodź powiesz, że to bzdura,
Nie dla mnie z matematyki matura.
Muchomorek, nie podejmując decyzji gwałtownie,
Mówi do niego spokojnie:
-Nie dziwi mnie twoja mina,
Bo przygoda właśnie się zaczyna.
Nie chowaj się do kąta,
Może na początek zacznijmy od trójkąta.
W matematycznym świecie,
Jak już wiesz pewnie, moje drogie dziecię.
Pitagoras w sposób wybitny,
Dla geometrii zaszczytny.
Sformułował twierdzenie,
Które do dziś jest w cenie.
Żwirek i jego mina kapryśna,
Wmawia muchomorkowi, że znów wymyśla.
Nie daje się przekonać do matematycznego raju,
Wybiega z domu biegnie wzdłuż ruczaju.
Muchomorek sytuacją zawiedziony,
Chcąc być z przyjacielem pogodzony,
Biegnie za nim jak szalony,
Swoją kondycją rozzłoszczony.
I na tym kończy się historia,
Bo matematyka to nie tylko teoria...

Znów czuję przerażające dreszcze,
Paraliżują spojrzenia złowieszcze.
Zalane łzami bezsilne powieki,
Kolejne dni trwają wieki.
Nie ufam już następnym nocom,
Przerażenie w sercu rodzą.
Moje łzy przestały ufać oczom,
Płynąc po policzkach poduszkę moczą.
Bez Ciebie na nowo uczę się żyć,
Nie wiem jakim człowiekiem mam być.
Czuję rozczarowanie moją osobą.
Wiem, że nie jestem Tobą...
Chcę nieść dobro całemu światu,
Pomagać w życiu małemu bratu.
Pomimo że świat robi mi krzywdę,
Zawsze z uśmiechem do niego wyjdę.
Nie ugnę się w moich postanowieniach,
Będę spełniać się w swoich marzeniach...

Ostatni raz puścisz moją rękę,
I załóżysz zawistną wstęgę.
Pożegnasz się z ciężarem życia,
Nie wiedząc jaki jest cel bycia.
Miłość ulotna jak lot motyla,
Płonie w nas niczym chwila.
Porywa nas do wiecznego tańca,
Nie zapominając o założeniu kagańca.
Tak bardzo wolne nasze uczucia,
Poszukują całe życie klucza...
Pasującego do jedynego serca,
Które otuli ciepłem trwałym jak twierdza.
Magicznie splatamy dłonie,
Żar namiętności płonie.
W biegu poznaje świat,
Może i ma on wiele wad...
Czerpię radość z życia,
Szczęściem jest cel bycia.
Miłość prowadzi nas w ciemne dni,
Zawsze w sercu będzie śpiewać mi.
Pójdę za jej dźwiękiem anielskim,
Po płyne po jeziorze galilejskim.
Pokonam wszystkie przeszkody,
Niestraszne będą mi kłody.
Poznałam cel istnienia,
Poszukiwanie miłosnego natchnienia...

Jesteś przyczyną istnienia,
Powodem świata zbawienia.
Dobrą radą na szare dni,
Uwierz w kalekie słowa mi.
Nie interesują mnie procenty,
Kończące się nocą happy endy.
A prawdziwe postrzeganie życia,
Nie krycie pod matki przykrycia
I bezpieczne trwanie w jej opoce.
Z czasem opuszczą Cię madczyne moce.
Zostaniesz sam kaleki od jej dobra,
Matka potrafi być zbyt szczodra.
Imbardziej przeżyjesz życie,
Będziesz dziękował złu skrycie.
Za pamiątliwe blizny na ciele,
Za łez wylanych tak wiele.

"Powstanie"
Niechaj powstaną umarłe Anioły,
Poniosą ze sobą życia toboły.
Pielęgnuje czerń na dnie duszy,
Strzała przebija serce z kuszy.
Zegar wybił spustoszałe mury,
Zabrzmiały powstańcze chóry.
Aniele styczniowy śnieg pruszy,
wspomusz mnie w podróży.
W walce o barwy narodu,
Przejdziemy do różanego ogrodu.
Ostanim całunem pożegnamy Polskie ziemie,
W naszych sercach waleczność drzemie.
Upadliśmy w nadzieji o powstanie,
Odebrali nam wolność dranie.
Znów spotkamy się w nadzieji,
Powrócimy do starych dzieji.
Orzeł w zlotej koronie,
Stanie nam w obronie.
Posadzimy czerwone róże,
Zawalczymy w mundurze.
Historia powstańczego narodu,
Na grobach różanego ogrodu...

Melodia z twoich ust płynie,
W moim sercu zostanie, nie minie...
Będzie zawsze wspominać Ciebie,
Razem z gwiazdami na niebie.
Łzy malutkie jak okruszki,
Będą zbierać małe duszki.
Unosząc się ku przeztworzą,
Z moich łez tęczę utworzą.
Za dnia będzie najpiekniejszym widokiem,
Nikt nie wie co czeka ja wraz z zmrokiem...
Tak piękna w słońca promieniach,
Tonie w beskresnych wspomnieniach.
I choć myślisz wciąż o tęczy,
Melodia wciąż w uchu dziwięczy.
Miesza w sercu różne uczucia,
W ten sposób rodzi się dusza.
Walczy z uczuciami,
I wciąż czuwa nad nami.
Lecz to już nie dusza czuwa,
To duszek ze łzami fruwa.
Z nadejściem świtu,
Nada życiu rozkwitu...

I chodź czasem skalane są me myśli...
Śmierć, a zło swym sznurem je uściśli,
To jednak pozostaje mała cząstka we mnie...
I chodź często szukasz jej daremnie,
To wiedz że czasem mocniej zabije
I chyba to dzięki temu jeszcze żyje.
Moje zwątpienie nie daje mi spokoju,
Gubię się tak wielkim myśli roju,
Bo przecież to nie przez świata winy...
Ludzi do złej gry robią dobre miny.
W logicznym świata pędzie,
Gubie kochanych ludzi wszędzie.
Bo przecież każdy powinien...
a jednak nie do końca.
Bo przecież nie wypada...
To nikomu w życiu się nie nada.
Uczucia to wypowiedź błazna,
Przecież każdy z nas tego za zna.
Gdy wychodzisz ze szczerymi intencjami,
Ludzkie noże stoją tuż za nami...